The mysthery mark #2

   Obudziłem się w szpitalnym pokoju. Białe ściany, dębowa podłoga, na przeciwko mnie dwa obrazy przedstawiające łąkę zimą i latem. Przy moim łóżku znajdowała się szafka nocna, a na niej postawione kwiaty. Jeszcze świeże... Ciekawe kto mnie odwiedził. No i jak długo spałem. Czuję się jakby minęła maksymalnie godzina, ale moje odrętwiałe ciało mówi co innego. Mogłem się jedynie podnieść do pozycji siedzącej. 
   Po pokoju rozległo się stukanie do drzwi. Zachrypłym głosem powiedziałem: 
   - Proszę.
   W drzwiach ujawniła się sylwetka czarnowłosego chłopaka ubranego dość oficjalnie. Wysoki, dobrze zbudowany, ani jednej skazy na jego przystojnej twarzy, kto to taki?
   - Jak się czujesz? - rzucił zdejmując marynarkę. Zarzucił ją na oparcie krzesła stojącego przy łóżku, którego wcześniej jakoś nie zauważyłem, następnie siadając na nim.
   - Ja? Umm, chyba dobrze... - nie bardzo wiedziałem co mam odpowiedzieć
   Nie znałem go, nie wiedziałem gdzie jestem, ani KIM jestem. Mój umysł był wielką czarną dziurą. Pamiętam tylko niektóre sceny, te których nie chcę pamiętać... 
Krew... Panika... Ból... Gniew... Bezsilność...
    -...Ej, kretynie, słyszysz co do ciebie mówię?
 - Hę?? 
 - Może choć raz posłuchasz tego co się do ciebie mówi, co? - westchnął ciężko - Mówiłem o tym, jak 'baaardzo' się o ciebie martwili. 
   Chłopak widząc moje pytające spojrzenie kontynuował wypowiedź, chyba nie odebrał go we właściwy sposób.
   - To znaczy... Wszyscy się martwiliśmy - wymamrotał odwracając wzrok.
   Po tych słowach obydwoje panowaliśmy w ciszy. Ja w zamyśleniu, on... Ciężko było to w sumie określić. Zebrałem się w sobie, żeby wreszcie zapytać go:
   - A propos zamartwiania się, wiesz kto przyniósł tutaj te kwiaty? Chciałbym temu komuś podziękować... Dodają mi wielkiej otuchy - wyszczerzyłem zęby.
   - To pewnie Haruno.  
   Z korytarza zaczęły dobiegać co raz to głośniejsze kroki.
   - O wilku mowa - odpowiedział z kpiącym uśmiechem. 
   Zza framugi powoli wyłoniła się postura dziewczyny. Była doprawdy piękna. Szmaragdowe oczy idealnie kontaktowały z jej bladoróżowymi, długimi włosami. Zamarłem... Nie mogłem oderwać od niej wzroku. 
   - Cześć chłopcy - serce zaczęło mi bić z coraz większą siłą, chyba nigdy nie słyszałem takiego melodyjnego głosu.
    -Musisz być w niezłym szoku - zwróciła się do mnie, moje policzki płonęły od rumieńców - Jestem w szoku, że wyszedłeś z tego cało. Pielęgniarka mówiła, że już jutro cię wypiszą... Hej, nie cieszysz się?
   -Nie... To znaczy, cieszę się, ale... Nie wiem co dalej ze mną będzie.
   - Jak to co, nie żartuj sobie, głupku - dziewczyna zaśmiała się.
   - Czyżbyś zapomniał o naszej walce? Tak bardzo chciałeś mnie pokonać - dodał czarnowłosy.
   - Jakiej walce? Czy coś mi zrobiłeś? Chciałem się zemścić? 
  Na twarzy chłopaka malowało się rozbawienie.
   - Nie śmiej się! - skarciła go zielonooka - Mówisz poważnie?
   - J-Ja...
  Spojrzałem w dół, na moje dłonie obecnie barwiące się szpitalną pościelą. Nagle zrobiło mi się gorąco. Nie mogłem, a właściwie nie chciałem nic mówić. Widząc ich lekko zaniepokojone miny, pamiętając wcześniejszą przyjemną pogawędkę... Nie chciałem ich zbytnio o to pytać.
 - Ja... To znaczy, powinienem zapytać o to na samym początku, ale... Kim wy jesteście?
   Ujrzawszy powagę i delikatne drżenie mojego głosu, wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem. Zupełnie jakby się przesłyszeli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś tego posta zostaw komentarz! :D Mam nadzieję, że post się podoba c: Zapraszam do śledzenia mojego bloga!